Kolesie i koleżanki piją z jednej szklanki
Od dawna wiadomo, że kolesie i koleżanki piją z jednej szklanki. Nic w tym względzie się nie zmieniło. Nie boją się niczego, bo wiedzą, że w razie wpadki kolesie otworzą im spadochron i wylądują pod parasolem na podobnym stanowisku, a może i lepszym.
W swoim poście Dyrektorzy nad dyrektorami pisałem o komunistycznych dyrektorach, którzy manipulują ludźmi i za nic mają demokrację. Gdy zwierzchnicy pozbywają się takiego dyrektora-manipulanta, pożytek mają wszyscy obywatele. Zastanowiło mnie, co się dalej dzieje z takim dyrektorem nad dyrektorami? Czy jak każdy inny obywatel musi iść do pracy za najniższą pensję i brać kredyt? Nic z tych rzeczy. Przecież kolesie czuwają.
Bywa tak, że taki dyrektor nad dyrektorami musi opuścić swoje biuro i odejść z zakładu. Został przyłapany na złamaniu prawa. Nikt nie przypuszcza, że od razu ląduje pod parasolem ... instytucji państwowej. Tak, mogło się tak zdarzyć.
Instytucja państwowa działa na podstawie przepisów prawa i wykonywania tych przepisów strzeże. Dba o interesy obywateli. Czy strzec przepisów prawa i interesów obywateli miałby dyrektor nad dyrektorami? Dla mnie to farsa. Zdaniem obywateli, rzecz mało spotykana. Zarezerwowana wyłącznie dla "kolesi i koleżanek". Ale żeby tak jawnie i oficjalnie? Świat się wali, krzyczałby na cały głos Pawlak z filmu "Sami swoi". Kargul złapałby za kosę i pytałby Pawlaka i wszystkich dookoła: "co mam ciąć?!". Ludzie pytają jeden drugiego, komu teraz można zaufać? Pytają i nic. Cisza.
Różne są teorie społecznego milczenia. Jedna jednak wysuwa się na czoło. Ludzie między sobą mówią, że skoro czołowe postacie życia politycznego, gospodarczego, społecznego i kulturalnego nie postępują moralnie, to oni nie mają żadnej władzy, by to zmienić. Nie mają jednak też powodu, dla którego mieliby być lepsi. Tak donosi nam dziennik Le Figaro; w innym dzienniku zaś doktor Kosfeld twierdzi, że zaufanie to cecha charakterystyczna rodzaju ludzkiego, a jego brak w pewnym sensie nas odczłowiecza.
Nie potrafię zrozumieć, jak można czegoś takiego się dopuścić. Jak niektóre osoby na wysokich kierowniczych stanowiskach mogą stosować nieuczciwe praktyki? Czyżby zasady moralne przestały być dla nich kompasem życiowym? Czyżby zasady moralne przestały istnieć i dla nich liczy się tylko uzyskanie natychmiastowych profitów, trwałych korzyści otrzymanych wcześniej od kolesi i koleżanek z tzw. "wspólnych szklanek"?
Kazimierz Orda
Przewodniczący
Samoobrony Powiatu Jaworskiego