Kilka dni temu 14-letni syn moich znajomych zadał im pytanie: "Dlaczego nie umiecie kombinować? Ciężko pracujecie, jesteście wiecznie zmęczeni, a zarobki macie marne". Okazało się, że chodzi on do szkoły z dziećmi osób, które są "cwane" i żyją na koszt innych. Udają biednych i niezaradnych, a tymczasem swoją przebojowością zadziwiliby niejednego.
Tacy ludzie do perfekcji opanowali udawanie skrzywdzonych przez los, aby tylko instytucje, zajmujące się ludźmi w trudnej sytuacji życiowej, udzieliły im pomocy. Oczywiście, finansowej, bo inna ich nie interesuje. Nie są zainteresowani znalezieniem pracy, nie podejmują się jej szukania, a nawet odrzucają oferty składane przez urząd pracy. Odpowiada im życie na koszt państwa. Odgrywają rolę ubogich w mistrzowski sposób.
To nieuczciwe w stosunku do tych, którzy ciężką pracą muszą zarobić na swoje utrzymanie. To nieuczciwe również w stosunku do tych, którzy faktycznie potrzebują pomocy. Dużo jest takich osób, które nie z własnej winy znalazły się na tzw. zakręcie, które spotkał życiowy dramat. Los bywa okrutny i nieprzewidywalny. Ludziom tym bezwarunkowo należy się wszelka pomoc. Solidarność z nimi jest naszym moralnym obowiązkiem.
Niestety, może tak się zdarzyć, że z powodu "cwaniaków" dla ludzi ubogich, naprawdę potrzebujących wsparcia, zabraknie już funduszy.
Dlatego tak ważne jest stanowcze reagowanie na przejawy pozorowanej biedy. Ludzi, którzy mają markowe ubrania, komputery, telewizję satelitarną, elektroniczne gadżety, itd. trudno nazwać ubogimi. Oni nie martwią się, za co kupić chleb. Takiego udawania biednego nie można nazwać inaczej jak wyrachowaniem.
Grażyna Karaszczuk-Orda
fot. artbaggage