Żyjemy w czasach maksymalnie "rozpędzonych". Dosłownie nie mamy na nic czasu. Od wczesnych godzin porannych po głęboką noc nasz czas jest wypełniony po brzegi. Mnóstwo zajęć, problemów do rozwiązania, wiele spraw do naprawiania. Jesteśmy zmęczeni.
Mało kto zdaje sobie sprawę z tego, że gonitwa ta pozbawia nas uczestnictwa w życiu, które toczy się obok nas. Zatraceni w pogoni za sukcesem nie dostrzegamy przepięknej urody przyrody. Nie zatrzymujemy się, by choć na chwilę zanurzyć się w jej wnętrzu, poczuć jej uzdrowicielską moc. Rankiem nie mamy czasu, by choć przez chwilę posłuchać rozśpiewanych treli ptaków, wsłuchać się w ich radosne ćwierkanie.
Zdarza się tak, że sytuacja życiowa zmusi nas do zatrzymania się, przymusowego postoju. Wtedy dostrzegamy całą paletę barw. Czujemy zapach kwitnących drzew i traw. Słyszymy radosny śpiew ptaków.
Dobrze, kiedy ten przymusowy postój nauczy nas, że czas przerwy na odpoczynek, na pobratanie się z naturą jest nieodzowny. Potrzebny człowiekowi jak powietrze i woda. Gorzej, wręcz tragicznie jest, kiedy ten przymusowy postój nie nauczy człowieka, że należy zwolnić tempo, zatrzymać się, mieć czas tylko dla siebie. Zregenerować siły psychiczne i fizyczne. Jeśli się tego nie zrobi, skutki mogą być nieodwracalne. Pomyślmy o tym.
Grażyna Karaszczuk-Orda
fot. CC0 Creative Commons